🎃 Dziecko Kłamie W Żywe Oczy
Wiemy, dlaczego to robi. Twoje dziecko kłamie? Wiemy, dlaczego to robi. Dziecko najczęściej kłamie ze strachu, braku zaufania, wstydu i gdy jest nadmiernie kontrolowane. W ten sposób pokazuje, że ma problemy. Pedagodzy są zgodni, że przyczyną dziecięcych kłamstw są dorośli, którzy dają dziecku zły przykład.
3.1K views, 124 likes, 84 loves, 19 comments, 67 shares, Facebook Watch Videos from Krzysztof Cezary Buszman: MODLITWA O POJEDNANIE Po minionych dniach i nocach Gdy czart w żywe oczy kłamie Bardzo
Wykopalisko. Mikroblog. Wykop.pl. 389. Gen. Pytel: Błaszczak kłamie w żywe oczy. Osobiście instruował szefa sztabu. Gen. Piotr Pytel twierdzi, że szef MON Mariusz Błaszczak kłamie: został poinformowany o rosyjskim pocisku manewrującym na polskim terytorium bezpośrednio po tym, jak zniknął z radarów. wojna. wojna.
Pałkę trzymałem w dwóch dłoniach w poprzek piersi. W ten sposób blokuje się i przesuwa tłum. To było standardowe działanie. Pan Biedroń, który znalazł się naprzeciw mnie, złapał pałkę również obiema dłońmi i ciągnął w swoją stronę. Przyciągnąłem więc pałkę do siebie.
Telewizja kłamie w żywe oczy, obrażając przy tym zdrowy rozsądek normalnych ludzi Wyborcza to Wy 06.02.2019, 00:00 Anna Maksimiuk-Pazura
- Chcecie nas rozbić. Nie chcecie, żebyśmy byli wszyscy razem! - krzyczeli kupcy z KDT, którzy przed kamerą TVN24 spotkali się z rzecznikiem warszawskiego ratusza. - Dlaczego nazywał pan
kłamać jak z nut «kłamać gładko, bez zająknienia» [ SJPDor] kłamać przed sobą (samym), kłamać (samemu) sobie «nie chcieć uznać czegoś, co jest prawdziwe, ale sprawia przykrość lub kłopot» [ USJP] kłamać w żywe oczy «kłamać bezczelnie» [ SJPDor] kłamać, łgać jak najęty, jak z nut «książk. kłamać z dużą
Tłumaczenia w kontekście hasła "nam w żywe oczy" z polskiego na angielski od Reverso Context: płk. Baldwin kłamie nam w żywe oczy.
Maksymiliana Kolbego w Zawierciu Dariusz Z. Jego ofiarą kilkunastoletni Tomek. Kłamie w żywe oczy. Dziecko leżało twarzą do ziemi. Ktoś wyjął większą część zwłok.
W tej sytuacji dziecko kłamie, nie dlatego, że za tym kryje się jakaś intencja, ale dlatego, że naprawdę wierzy, że wszystko, o czym mówi, było w rzeczywistości. Jak zrozumieć, że dziecko kłamie? Rozpoznaj kłamstwo u dziecka znacznie łatwiejsze niż osoba dorosła. Faktem jest, że nie jest tak doświadczony w ukrywaniu prawdy.
Rozpoznać kłamce, manipulatora jest bardzo ciężko bo zazwyczaj każda osoba ma swoje tiki np jedna osoba kłamie w żywe oczy, nie spuszczając zwroku z rozmówcy a druga osoba mówi np prawde a nie patrzy w oczy ;).
Morawiecki-celebryta, chwalący się w mediach społecznościowych, niczym jakaś gwiazdka internetów, że oto przerzucił swoje dziecko z jednej ekskluzywnej płatnej szkoły do innej to dno dna
zhhFp1. Marek Jakubiak ostro skrytykował Rafała Trzaskowskiego za jego słowa o blokowaniu środków europejskich dla Polski. TVP Info wyemitowała we wtorek wypowiedź prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, który relacjonował swoją rozmowę z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen na temat środków dla Polski z Krajowego Planu Odbudowy (KPO), których KE nie przekazuje rządowi z powodu zastrzeżeń związanych z funkcjonowaniem polskiego wymiaru sprawiedliwości. Trzaskowski o warunkach wobec Polski – Rozmawiałem z Ursulą von der Leyen. Jestem dobrej myśli, że Komisja Europejska będzie stawiała dodatkowe warunki (ws. odblokowania KPO - red.) i że te warunki będą musiały być spełnione, żeby te pieniądze popłynęły do Polski – powiedział Trzaskowski. W innej wypowiedzi pokazanej w TVP Info Trzaskowski dopytywany przez dziennikarza, jakie warunki ma na myśli, odparł: "Pieniądze muszą popłynąć do Polski natychmiast". Stacja przypomniała też wywiad Trzaskowskiego w Radiu Zet z 2018 r., w którym mówił: "Dzięki naszym staraniom te pieniądze nie przepadają, tylko te pieniądze będą mrożone. W związku z tym, jak my wygramy kolejne wybory, to te pieniądze zostaną odmrożone". Jakubiak: Rzeka pieniędzy zamieniła się w rzekę ścieków Słowa prezydenta Warszawy skomentował Marek Jakubiak. – Skubaniec kłamie w żywe oczy. Patrzy bez żadnej żenady. Naprawdę to jest talent – powiedział, śmiejąc się. – Pamiętam jak dziś, że w kampanii wyborczej do miasta stołecznego Warszawy Trzaskowski mówił, że jak zostanie prezydentem, to do Warszawy popłynie rzeka pieniędzy z Unii Europejskiej, wstrzymanych dzisiaj w niepewności, kto wygra. Ta rzeka zamieniła się w rzekę ścieków – ocenił Jakubiak, nawiązując do awarii w oczyszczalni ścieków "Czajka". – Tych pieniędzy nikt nie widział i nie będzie widział w Warszawie – stwierdził. Czytaj też:Trzaskowski zrezygnuje z urzędu? "Przede mną poważna decyzja"Czytaj też:Kto powinien być kandydatem PiS na prezydenta? Sondaż
Dzisiaj ludzie podstawiają innym kłody pod nogi. Niektórzy swoje myślenie ograniczają tylko do tego, co akurat usłyszą w TV. I wierzą w to, co widzą i czytają na Instagramie. Więc jeśli popularna „instamama” przekonuje, że macierzyństwo jest cudowne, a ty nie masz prawa być czasami zła i zmęczona, to większość bierze to do siebie. I zataczamy błędne koło, które prowadzi do hipokryzji. Do wielkiej hipokryzji. I do cierpienia wielu dobrych matek! Do cierpienia matek, które codziennie atakowane są z każdej strony stwierdzeniami, że mają się dobrze czuć, doceniać to, co mają i nie narzekać. Oprócz social i mass mediów, matki atakowane są również przez obce osoby, ludzi, którzy swoje dzieci już wychowali, oraz przez same święte matki krowy, które zrobią wszystko, by udowodnić, że są najlepszymi matkami na Świecie. Wiecie, święte matki krowy to takie, które nigdy nie powiedziały przy dzieciach brzydkiego słowa. Takie, które znają na pamięć składy wszystkich kosmetyków dla dzieci i przetworzonej żywności. Takie, które nigdy nie płaczą z bezradności, ze smutku czy wkurzenia. Święte matki krowy, to takie, które nigdy nie wpisały w Google frazy takiej jak: „Dziecko zjadło piasek. Co robić?”, albo: „Jak zmyć lakier do paznokci ze skóry dziecka”. Bo ich dzieci nigdy nie rozrabiają, nie malują ścian, nie brudzą, nie krzyczą, a smak cukru znają tylko dzięki owocom BIO, kupionym w EKO sklepie. I nie byłoby nic w tym nadzwyczajnego, bo przecież każdy ma prawo wychowywać dziecko według swoich zasad i przekonań. Ale złe jest to, że większość matek kłamie. Kłamie w żywe oczy, perfidnie kłamie, manipuluje, tylko dlatego, że boi się przyznać, że czasami schodzi na pobocze w swojej macierzyńskiej drodze. Tak bardzo media kłamią, że rano, zamiast ubrań, najpierw ubieramy maski. Dlaczego je ubieramy? Bo boimy się krytyki, nie chcemy odstawać i nie chcemy być zjechane (dosłownie) przez idealnych ludzi, którym tak naprawdę wystaje słoma z butów. Te mamy, które wyzywają nas za to, że nam czasami źle, wyłączają laptopa, albo wracają do domu i wcale nie są już idealne. Też krzyczą, może czasami przeklną (nawet pod nosem), a z bezradności włączą dzieciom bajkę, chociaż pół godziny temu napisały obraźliwy komentarz pod zdjęciem dziecka trzymającego telefon w ręce. I nie chodzi tutaj o to, żeby nie wierzyć matkom, które nie dają dzieciom słodyczy, albo nie pozwalają na oglądanie bajek. Bo ja wiem, że są wśród nas takie mamy i ja je podziwiam. I naprawdę życzę wszystkiego najlepszego. Chodzi mi tylko o to, że nieprzyznawanie się do błędów, koloryzowanie swojego życia i przefiltrowywanie macierzyństwa jest niczym innym, jak hipokryzją. To jest nawet trochę choroba – rozdwojenie jaźni, życie w dwóch światach i zatracanie swojej tożsamości. I te kłamstwa mają naprawdę negatywny skutek na inne mamy, które w obawie o lincz, nie szukają pomocy dla siebie i dla swoich dzieci. Bo myślą, że matka nie ma prawa popełniać błędów, przeklinać, umawiać się z koleżankami, mieć czasami dość, ubierać się tak, jak chce i wiele, wiele innych. Codziennie oglądają pomalowane, szczęśliwe matki i kochanki swoich mężów, które trąbią bez przerwy o tym, że całkowicie poświęciły się macierzyństwu i spędzają każdą sekundę z dziećmi. Idzie zgłupieć, do cholery idzie zgłupieć. Święte matki krowy widzą błędy tylko i wyłącznie wśród innych. Ba! Nie tylko matki mają tendencję do tego. Bo nie znam nikogo, kto by podszedł do jakiejś matki i powiedział: „Woow! Super Pani wygląda i piękną ma pani córkę. Kawał dobrej roboty!”. Za to byłam świadkiem dziesiątek sytuacji, w których matki były zlinczowane za to, że dziecko się „wydarło”. I podsłuchiwałam rozmowy innych matek, które psioczyły na inną. A później, jak gdyby nic, słodziły obgadanej kobiecie. Ach. Hipokryzja, w której żyjemy i kłamstwa, którymi karmią nas media, spowodowały, że ludzie, zamiast „być”, wolą „mieć”. Wolą mieć dobrą opinię, którą mierzy się na podstawie najnowszych komentarzy idealnych matek. Wolą mieć spokój – milczeć, kiedy robią coś innego, niż większość. Wolą zakładać maski, żeby przypadkiem nikt nie poznał, że są normalnymi ludźmi. Popełniającymi błędy, płaczącymi, czasami nawet słabymi. Ja wybieram BYĆ, a ty?
fot. Adobe Stock, VadimGuzhva Bywało, że Grzesiek wyjeżdżał nawet na cały tydzień. Ale ja w tym czasie się nie nudziłam. Kiedy mąż znikał, umawiałam się na ploteczki z najlepszą przyjaciółką Iwoną. – Nie rozumiem, jakim cudem znosisz te podróże Grześka z takim spokojem? Gdybym ja straciła swojego Pawła z oczu choćby na dwa dni, chyba bym zwariowała z niepokoju – zapytała któregoś razu. – Niby dlaczego? – zdziwiłam się. – Bo bała bym się, że gdy ja tu tęsknię i czekam, on zabawia się z jakąś panienką w hotelowym pokoju… – Poważnie? To ci współczuję, bo ja się nie boję. Ani trochę. Jestem pewna, że Grzesiek jest mi wierny jak pies… – odparłam. Mówiłam szczerze. Pobraliśmy się z wielkiej miłości i nasze uczucie mimo upływu lat nie wygasało. Wręcz przeciwnie – rozkwitało. Kiedy mąż wracał do domu, od razu szliśmy do sypialni. Kochaliśmy się do białego rana, bo nie mogliśmy się sobą nasycić. Ufałam mu i wierzyłam, że zawsze będę jedyną kobietą w jego życiu. Jakieś trzy lata temu zachowanie męża jednak nagle się zmieniło. Grzesiek stał się, delikatnie mówiąc, bardzo wstrzemięźliwy w tych sprawach. Kochał się ze mną coraz rzadziej i krócej. A kiedy raz nie stanął na wysokości zadania, zaczął unikać zbliżeń jak ognia. Nie pomogły tłumaczenia, że to przecież nic takiego i każdemu się może zdarzyć. Zaciął się w sobie i już. Próbowałam zachęcić go do działania. Zakładałam seksowną bieliznę, rozstawiałam nastrojowe świece w sypialni, podawałam wykwintną kolację, szeptałam do ucha czułe słówka. Nic nie pomagało. Było gorąco jak na Saharze, a teraz... Islandia – Przepraszam cię, ale jestem potwornie zmęczony i boli mnie głowa. Nie mam ochoty na seks – mówił, a potem okrywał się szczelnie kołdrą i odwracał do mnie plecami. Nie rozumiałam, co się dzieje. Przecież jeszcze nie tak dawno w naszej sypialni było gorąco jak na Saharze. A tu nagle zima jak na biegunie. Już mnie nie kocha. Kogoś ma – kołatało mi w głowie. Chciałam się wyżalić Iwonie, ale było mi głupio. Przecież z taką dumą i przekonaniem w głosie opowiadałam jej, jaka jestem pewna miłości i wierności męża. W końcu jednak nie wytrzymałam i opowiedziałam jej, jakim to chłodem wieje teraz z naszej sypialni. – Myślisz, że to dowód na zdradę? – wykrztusiłam załamana. – Teoretycznie tak… Ale pewności nie ma. Może rzeczywiście jest zmęczony i boli go głowa? – zastanawiała się głośno. – Przez cały czas? Chyba sobie żartujesz! Dziękuję ci, że starasz się być delikatna, bo nie chcesz mnie dołować, ale to niepotrzebne. Mam dość domysłów, pytań. Muszę poznać prawdę i się z nią zmierzyć. Choćby była najgorsza – westchnęłam. Od tamtego dnia zaczęłam szukać dowodów na to, że Grzesiek mnie zdradza. Gdy wracał do domu, przeszukiwałam mu kieszenie, czytałam esemesy, zaglądałam do skrzynki mailowej. Choć starałam się być bardzo ostrożna, raz dałam się przyłapać z jego komórką w ręku. Nie usłyszałam, jak wyszedł z łazienki… Wkurzył się okrutnie. Krzyczał, że nie mam prawa czytać jego korespondencji, że to jego prywatne sprawy. – A dlaczego? Przecież jesteśmy małżeństwem, nie powinniśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic. No chyba, że masz coś do ukrycia – odparowałam. – Niby co mam do ukrycia? – A to, że masz kochankę albo nawet kilka! – wrzasnęłam histerycznie. – Słucham? Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? – wytrzeszczył oczy. – Naprawdę nie wiesz? Nie rozśmieszaj mnie! Kiedyś od razu po powrocie z delegacji ciągnąłeś mnie do sypialni. A teraz traktujesz mnie jak powietrze! – Bo źle się czuję, jestem zmęczony, Anitko. Sam nie wiem, dlaczego… – Bo zaliczasz za dużo panienek! – przerwałam mu brutalnie. – Wiesz co? Zachowujesz się jak kompletna wariatka! Nie chce mi się z tobą gadać – machnął tylko ręką. Następnego dnia zorientowałam się, że zabezpieczył telefon i laptop hasłami. To jeszcze mocniej utwierdziło mnie w przekonaniu, że jednak ma coś na sumieniu. Ta myśl nie pozwalała mi normalnie funkcjonować, spokojnie zasnąć. Mijały kolejne miesiące. Choć nie znalazłam żadnych dowodów, nadal oskarżałam Grześka o zdrady. Tak się zafiksowałam, że nie mogłam myśleć o niczym innym. On oczywiście się wypierał, ale nie wierzyłam w ani jedno jego słowo. Byłam przekonana, że kłamie w żywe oczy. Nocami beczałam w poduszkę. Często dochodziło między nami do awantur, a nasze szczęśliwe małżeństwo zaczęło się rozpadać. I pewnie rozpadłoby się na dobre, gdyby nie tamten wypadek. To było dwa lata temu. Grzesiek pojechał w delegację do Krakowa. Gdy wracał, stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w drzewo. Karetka zabrała go do szpitala. Gdy usłyszałam od policji, co się stało, omal nie zemdlałam. Spadły mi klapki z oczu W jednej sekundzie zapomniałam o wszystkich podejrzeniach, złości i żalu. Błyskawicznie wsiadłam w samochód i ruszyłam w ponad dwustukilometrową podróż do szpitala. W drodze modliłam się tylko o jedno: żeby przeżył. Na miejsce dotarłam po trzech godzinach. Jak szalona biegałam po korytarzach szpitala, szukając kogoś, kto mógłby mi powiedzieć, w jakim stanie jest Grzesiek. W końcu dopadłam lekarza. – Życiu pani męża nie zagraża żadne niebezpieczeństwo. Jest tylko porządnie poobijany. Chyba jechał bardzo wolno albo miał wiele szczęścia – usłyszałam. – Jest pan pewien? Zrobiliście wszystkie badania? Przecież mąż może mieć jakieś obrażenia wewnętrzne – dopytywałam się rozgorączkowana. – Spokojnie, zrobiliśmy… I żadnych obrażeń nie ma. Znaleźliśmy za to sporych rozmiarów guz. Ostateczną diagnozę postawi specjalista, po kolejnych badaniach, ale wszystko wskazuje na to, że to gruczolak, czyli guz przysadki – odparł. Nogi się pode mną ugięły. – Grzesiek ma raka mózgu? – Tak, ale to łagodna zmiana, więc proszę nie wpadać w panikę. Męża czeka prawdopodobnie operacja, ale po niej poczuje się zdecydowanie lepiej. – Jak to lepiej? Mąż nigdy nie narzekał na zdrowie… – Nie skarżył się na dokuczliwe bóle głowy? – Skarżył się. Ale myślałam, że to z przemęczenia. Mąż dużo pracuje, wiele godzin spędza w samochodzie – przyznałam. – A jak tam w sypialni? Wszystko dobrze? Pytam, bo taki guz u mężczyzn powoduje często spadek libido, a nawet impotencję… – Może pan powtórzyć? – nie wierzyłam, czy dobrze słyszę. – Czyli ten objaw też pani, że tak powiem, zaobserwowała? – uśmiechnął się pod nosem. Zaczerwieniłam się. – Owszem, zaobserwowałam. Tylko myślałam… – zaczęłam się plątać. – Zresztą nieważne, co myślałam… Z przeraźliwą jasnością dotarło do mnie, że niesłusznie oskarżałam Grześka o zdrady i urządzałam mu te wszystkie awantury. Bo za zimę w sypialni odpowiadał guz. Z jednej strony byłam szczęśliwa, ale z drugiej miałam ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Gdy już nieco ochłonęłam, poszłam do męża. Gdy mnie zobaczył, lekko się skrzywił. – Jak widzisz, nie zabawiam się z żadną panienką. Jeśli nie wierzysz, zajrzyj pod łóżko – rzucił z przekąsem. – O rany, przecież wiem… I przepraszam. Byłam idiotką… Zazdrość mnie zaślepiła… – zaczęłam się tłumaczyć. – O, widzę, że już wiesz o guzie i jego przykrych, choć przejściowych następstwach? – Tak… Rozmawiałam z lekarzem. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że źle się czujesz? I masz kłopoty z… no wiesz z czym? – Próbowałem… Mówiłem ci, że wiecznie boli mnie głowa i sam nie wiem, co się ze mną dzieje. Ale ty nie słuchałaś. Wyjechałaś z tymi panienkami i ochota na rozmowę mi przeszła. Zwłaszcza o takich trudnych dla faceta sprawach. A potem… Potem już było tylko gorzej. W ogóle nie dało się z tobą gadać… – machnął ręką. – Obiecuję, że to się już nigdy nie powtórzy, że najpierw cię wysłucham, spokojnie przemyślę sprawę, a potem będę wyciągać wnioski. Tylko już się nie gniewaj, dobrze? – patrzyłam na niego z pokorą. – No nie wiem… Porozmawiamy po operacji… Zobaczymy, jak się spiszesz. W sypialni… – mrugnął do mnie. – Już nie mogę się doczekać! – wykrzyknęłam. Mówiłam szczerze. Czułam, że kochałam Grześka, chyba nawet mocniej niż przed tymi wszystkimi awanturami, i chciałam, by jak najszybciej było między nami jak dawniej. Niestety, pandemia sprawiła, że musiałam uzbroić się w cierpliwość. Mąż przeszedł operację guza dopiero dwa miesiące temu. Na szczęście, tak jak zapowiedział lekarz, czuje się znacznie lepiej, bo gdy wraca z delegacji, znowu bierze mnie w ramiona i zanosi do sypialni… Czytaj także:„Po 15 latach w końcu oświadczyłem się Bożence. Mieliśmy żyć w wolnym związku, ale jej choroba pokrzyżowała nam plany”„Matka była naczelną plotkarą we wsi. Nie pozostawiała na ludziach suchej nitki. Uknułem intrygę, by zakończyć tę farsꔄPragnę dziecka, ale ledwo wiążemy koniec z końcem, a była mojego faceta wysysa z nas ostatnie pieniądze na alimenty”
Forum: Tematy, których nie znalazłam w forum … właśnie nawet nie wiem czy się żalić… ręce opadają… kilka dni temu w zeszycie od skrzypiec widzę notkę*pani dotyczącą 2 dni “nieobecna” Jagoda wytłumacztyła że pani tak nazwała brak zeszytu (ja pomyślałam że myślami nieobecna).. w poniedziałek dzwoni pani: na 2 oststnich zajęciach nieobecna i wtedy też nieobecna…. w zeszycie to co wcześniej widziałam przerobione na “brak zeszytu” dodatkowo dopisane “że w taki a taki dzień lekcji nie będzie”.. a Jagoda że pani mówiła że lekcji nie będzie, a wzieła skrzypce by poćwiczyć w szkole, jeszcze ojca do pani z tym zeszytem wysyłała…. dziś rano chcieliśmy zeszyt od polskiego.. pani podobno wzieła, dziś pani oddała podobno ale nic nienapisałą,, ostatecznie zeszyt znalazł się schowany w szafce.. i w nim wyrwane kartki jakieś i brak lekcji z 2 tygdoni… ręce mi opadają 🙁 nie mam siły nawet nakrzyczeć.. co robić by potem niebyło gorzej… dziś miała próbę generalną na orkiestrze, gdyby nie mąż to by neiposzłą bo podobno odwołana… skrzypce wzieła ale nut już nie.. po kilku minutach pani podbno jej podziękowała… a orkiestra konieczna do zaliczenia roku… chyba zrezygnuję z wydawania kasy na korepetycje ze skrzypiec… niech się uczy sama zda, to zda niezda to niezda, przeniesiemy ją na 2 ostatnie lata do zwykłaej, rejonowej szkoły… kazałam jej teraz pisać wypracowanie na temat dlaczego kłamie itd… pomóżcie, poredźcie bo mi się chce płąkać z tego wszytskiego.. nic mi się nie chce…. i to tak przed świętami… ale neiważne prze świętami czy po… boję się co będzie za kilka lat co zrobić teraz by za kilka lat niebyło z apóżno…
1. oliveremilia A tam, związki na odległość. Byłam, przeżyłam, jak się chce to można. Teraz już dawno mieszkamy sobie razem, szczęśliwi 2. NIE "KŁAMAĆ MNIE", tylko OKŁAMYWAĆ. 3. Nie toleruję kłamstwa. Fakt, to jest błahostka, ale mnie by to pewnie gryzło. Skoro twierdzisz, że do tej pory cię nie okłamywał, a nagle zaczął w tak zwykłej sprawie, to albo dotychczas byłaś ślepa, albo on nie chce, żebyś się o czymś dowiedziała. Nie chcę snuć teorii spiskowych, może zwyczajnie bał się jak zareagujesz na wieść o tym, że np. była tam jakaś koleżanka. Może nie chciał, żebyś była niepotrzebnie zazdrosna. Nie chcę go bronić, w końcu związek na odległość to duża próba zaufania, a takimi głupotkami łatwo je nadszarpnąć. 4. Znasz go najlepiej. Skoro wiesz, że się odezwie, to czekaj cierpliwie. Niech znajdzie trochę czasu na zastanowienie się, czy było warto kombinować. Potem porozmawiajcie, powiedz jak się z tym poczułaś i dodaj, że nie będziesz się na niego obrażała za prawdę, jakakolwiek by nie była, bo to właśnie kłamstwo psuje relację.
dziecko kłamie w żywe oczy